wtorek, 27 października 2009

Cross Bydgoszcz, 25.10.2009

1. Wojewoda
Image Hosted by ImageShack.us

2. Trener
Image Hosted by ImageShack.us

3. Olimpijka
Image Hosted by ImageShack.us

4. Inny VIP? ;)
Image Hosted by ImageShack.us

5. Najmłodszy uczestnik
Image Hosted by ImageShack.us

6. Bomba w górę!
Image Hosted by ImageShack.us

7. Peleton
Image Hosted by ImageShack.us

niedziela, 11 października 2009

sobota, 10 października 2009

Remont - sekcja elektryczna

W grudniu bodajże zeszłego roku, z moim osobistym dziadkiem działaliśmy przy instalacji elektrycznej w naszym domu. Godziny popołudniowe, więc było już ciemno. Podłączyliśmy kilka dobrych punktów bez prądu i doszliśmy do najbardziej newralgicznego miejsca, w którym już musieliśmy podłączyć resztę z zasilaniem. Z pewnością dla elektryka, który ręce ma już z naskórkiem wykorzystywanym jako izolator byłby drobiażdżek, ale dla nas... Cóż... To była puszka z czterema 3-żyłowymi przewodami (dla wtajemniczonych 3x2,5 mm2). Spoko – 12 kabli. Najpierw je ładnie odizolowaliśmy. Potem ja ułożyłem jak powinny być, potem dziadek popatrzył czy też tak uważa. A potem jeszcze raz sprawdziłem ja. To tak jak się przechodzi przez jezdnie – należy spojrzeć w lewo, w prawo, a potem jeszcze raz w lewo. Było OK. Poskręcaliśmy kable w kostkach. Jeszcze raz sprawdziliśmy, czy wszystko teoretycznie jest OK. Było OK.
No wiec poszedłem do bezpieczników, żeby na tym obwodzie włączyć prąd. Powiedziałem „Uwaga!”, włączyłem bezpiecznik i... poszedłem szukać latarki... Jak znalazłem, włączyłem wszystkie bezpieczniki, które wyleciały (także te na dole, bo główne też poszły) i poszedłem na górę. Sprawdziliśmy podłączenie kabli. Wydawało na się OK. Ale żeby nie było, że czegoś nie sprawdziliśmy, wymontowaliśmy jeden z przewodów tak, aby wyeliminować jeden z ewentualnych powodów błędu.
Kiedy mieliśmy już ten przewód odkręcony, poszedłem do bezpieczników, powiedziałem „Uwaga!”, włączyłem bezpiecznik i... znowu zacząłem szukać latarki, bo odłożyłem ją wcześniej na stole, który jak na złość nie stał zaraz przy bezpiecznikach... Włączyłem wszystkie bezpieczniki, które wystrzeliły, wróciłem na gore, sprawdziliśmy podłączenia, sprawdziliśmy, czy nie ma zwarcia gdzieś dalej w gniazdach, rozmontowaliśmy i zmontowaliśmy puszkę jeszcze raz od nowa.
Potem poszedłem do bezpieczników, powiedziałem „Uwaga!” i... nie musiałem już szukać latarki, bo przezornie wziąłem ja ze sobą. Włączyłem wszystkie bezpieczniki, które wyleciały, wróciłem na górę i w akcie desperacji zaczęliśmy odłączać wszystko z puszki po kolei i doszliśmy do tego, ze coś we włączniku światła jest nie tak. Wymontowaliśmy włącznik, podłączyliśmy inny, sprawdziliśmy, czy wszystko jest OK (naszym zdaniem było OK).
Poszedłem do bezpieczników, powiedziałem „Uwaga!” i... Udało sie!!! Uratowani!!! Haha!! Bocian!! Yyyy, to może nie najlepiej pasuje ta cytata, ale chodzi o to, że nam sie udało. Prąd już nie protestował, płynął tak jak chcieliśmy, żarówki świeciły, a my udaliśmy się na wieczorną kawę. Zbożową. Z mlekiem.

wtorek, 6 października 2009

niedziela, 4 października 2009

Pierwszy

Dłuuuuugo trwało zanim napisałem tego posta. Ale "na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy..."
Z szuflady w takim razie, jesiennej szuflady.